poniedziałek, 29 czerwca 2020

Miłość i inne oprogramowanie - recenzja filmu "Her"

Technologia otoczyła nas z każdej strony. Nikt nie wyobraża już teraz sobie życia bez telefonu, komputera. A Internet? Stał się niezbędny do funkcjonowania we współczesnym świecie. 

Powoli nasze życie prywatne zostaje atakowane. Przed snem rozmowę z partnerem zastępuje nam bezsensowne przeglądanie Instagrama, oglądanie tutoriali, które nigdy nam się nie przydadzą czy wpadek celebrytów. Czy to cokolwiek wnosi do naszego życia? Nic. Jednak i tak to robimy, bo nie wymaga to od nas żadnego wysiłku.

Her 2013

Her pokazuje do czego zmierza nasze społeczeństwo. Prezentuje zanikanie ludzkich relacji na rzecz znajomości wywodzących się z technologii - nagle związek ze sztuczną inteligencję (noszącą ludzkie imię) zaczyna być możliwy, co więcej nikogo zbytnio nie dziwi. 

Główny bohater instaluje nowe oprogramowanie, którego zadaniem jest pomoc przy jego pracy. Wrażliwy mężczyzna nie potrafi poradzić sobie z rozstaniem z żoną. Wkrótce jednak Samatha, sztuczna inteligencja, sprawia, że czuje się lepiej. Rozmawiają godzinami i nic w ich relacji nie sprawia problemu. Do czasu. 

Her 2013

Jednak związek ze sztucznie wykreowaną postacią nie jest idealny. Brak tutaj miejsca na wyłączność czy cielesność. Wszelkie próby są nieudane i prowadzą do ogromnego bólu, którego doświadcza jedynie człowiek. 

Spike Jonze w swoim filmie pokazuje, że nie można postawić znaku równości pomiędzy życiem realnym i wirtualnym. Zawsze będą to odmienne światy, niezależnie od tego jak bardzo chcielibyśmy je ze sobą połączyć. Prezentuje również nową, niebezpieczną postawę, do której zbliżamy się wielkimi krokami. Postawę, mająca na celu zastąpienie kontaktów międzyludzkich. Her to przestroga, aby bliżej przyjrzeć się otaczającej nas technologii i dostrzec  otaczające nas niebezpieczeństwa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © miło Cię widzieć , Blogger